Fot. Natalia Zakrocka |
—
Zawsze
chciałaś być aktorką?
— Nie,
zawsze byłam bardzo zamkniętym i nieśmiałym dzieckiem. Wszelkie
wystąpienia publiczne mocno mnie stresowały, nigdy nie myślałam o
aktorstwie. Jednak okazało się, że świetnie radzę sobie w
przedstawieniach szkolnych. Choć dobrze mi to szło, to jeszcze
wtedy nie miałam poczucia, że to jest “to”. Poza tym im byłam
starsza, tym bardziej zamknięta w sobie się stawałam.
—
Początki
musiały być więc ciekawe…
— Były
bardzo trudne! Musiałam się mocno przełamywać, ale jednocześnie
występowanie sprawiało mi dziką przyjemność.
— Gdzie
po raz pierwszy zaczęłaś występować “na poważnie”?
—
Pochodzę
spod Rzeszowa, najpierw więc trafiłam do kółka teatralnego w
Teatrze Maska w Rzeszowie. Pierwszy dzień w teatrze pamiętam bardzo
dokładnie… Grzegorz Pawłowski, który prowadził kółko na
pierwszych zajęciach kazał mi wyjść na scenę i udawać małpę.
Musiałam to zrobić będąc taka “pozamykana”, a w dodatku przy
tych wszystkich obcych ludziach! Nie chciałam się skompromitować,
więc to zrobiłam. Ale od razu po tym poszłam do toalety i
popłakałam się ze stresu. Mimo tego czułam, że chcę brnąć w
to dalej.
— Są
zawody, które się po prostu wykonuje - można to robić albo nie.
Co takiego jest w aktorstwie, że nie da się tego traktować jak
pracy, którą da się porzucić z dnia na dzień? Człowiek, który
wykonuje zawód artystyczny zazwyczaj czuje wręcz przymus, żeby
robić właśnie to...
— Wiem,
co masz na myśli. Próbowałam wielu rzeczy i zastanawiałam się,
czy lepiej nie zrezygnować z aktorstwa. Jednak nic nie było
odpowiednie - praca w innych zawodach to była dla mnie męka. Gdybym
teraz nie mogła grać, to pewnie wykonywałabym najprostsze
czynności - np. sprzątanie. Po prostu nie miałoby dla mnie
znaczenia, co będę robić. I tak bym była nieszczęśliwa.
— Masz
ogromne szczęście, bo robisz to, co kochasz.
— Tak
i jest to dla mnie najważniejsze. Pamiętam, jak moja mama kiedyś
powiedziała: “Co wy aktorzy macie takiego, że jak idziecie do
pracy, to jesteście tacy zadowoleni? Ja jak idę do pracy, to jestem
wkurzona, a wy tacy szczęśliwi”. (śmiech)
I
to właśnie jest “to”. Kiedy idę do pracy, jestem szczęśliwa.
— Każda
praca ma swoje wady i zalety. Niektórzy aktorzy mówią o barierach,
które z trudem przełamują - nagość w filmie, sceny erotyczne
itp. Jakie bariery ty pokonywałaś do tej pory albo z jakimi się
mierzysz?
—
Nagość
nie sprawia mi problemu, przynajmniej nie w taki sposób, żeby nie
dało rady tego przełamać. Jeśli chodzi o to, z czym byłoby mi
się ciężko mierzyć to trudno jest wspomnieć o konkretnej
sytuacji. Chodzi o to, że może mi się wydawać, że jakąś rolę
zagram bez problemu, ale gdyby przyszło co do czego okazałoby się,
że mam pewne bariery czy zablokowania. Na pewno takie rzeczy są,
ale one pojawiają się w trakcie pracy. I to też jest fajne w moim
zawodzie: nie ma w nim rutyny. Tu zawsze szuka się czegoś nowego i
fajnie, jak pojawiają się bariery - wtedy możesz szukać siebie,
tej “innej” siebie niż ta, którą znasz i grasz na co dzień.
—
Aktorzy
zawsze szukają czegoś nowego też w swoim wyglądzie, kiedy
przygotowują się do ról. Niektórzy drastycznie chudną lub tyją,
kobiety potrafią ogolić się na łyso, czyli z własnej woli
pozbawić się atrybutu kobiecości. Jest jakaś fizyczna zmiana, na
jaką byś się nie zgodziła dla roli?
— Nie
ma takiej. Jeżeli byłaby to rola, którą czuję i którą chcę
zagrać, to nie miałabym problemu z żadną fizyczną zmianą. Mogę
się ogolić na łyso, przytyć, schudnąć.
— Ale
teraz pewnie zmiany wizerunku i tak musisz konsultować z
producentami serialu “Na Wspólnej”? Od lat grasz w końcu Elizę
Cielecką.
— Jeśli
mam kontynuację w zdjęciach to nie mogę nawet za bardzo obciąć
włosów. W końcu dziwnie by wyglądało, gdybym w tym samym odcinku
w jednej scenie miała długie, a w drugiej krótkie włosy. Jednak
gdyby trafiła się ważna dla mnie rola, która wymagałaby dużej
zmiany wizerunku, to na pewno wiedziałabym o tym dużo wcześniej.
Myślę, że produkcja “Na Wspólnej” (która jest bardzo
przychylna) wzięłaby to pod uwagę i raczej wyraziliby na to zgodę.
—
Aktorstwo
wpływa więc na życie prywatne nawet w takich szczegółach.
—
Czasem
bywa to tylko nieco trudne, bo chcę podciąć włosy i muszę czekać
na moment, w którym będę mogła to zrobić.
—
Pewnie
zdążyłaś przez cały ten czas zżyć się ze swoją postacią,
Elizą?
— Tak.
Poza tym postać Elizy ma też dużo moich cech.
— A
Eliza to szalona dziewczyna!
—
(śmiech)
Rzeczywiście jest tak, że Eliza sobie na więcej pozwala. Jest
wredniejsza, bardziej pyskata. Ja w życiu prywatnym się hamuję -
nie lubię robić komuś przykrości, bo wiem że to boli i nie
chciałabym, żeby to do mnie wróciło. A jako Eliza mogę pozwalać
sobie na wszystko, w końcu to jest tylko gra, więc nikomu nie robię
przykrości. Jednak wkładam w to cały swój charakter i to wciąż
jestem cała ja. Można się wyżyć! (śmiech)
— Poza
scenami, w których pokazujesz charakter było też sporo takich, w
których musiałaś pokazać strach, załamanie i rozpacz. Tak było
m.in. w scenie gwałtu i innych ujęciach dotyczących tej sytuacji.
Jak się wtedy czułaś? Czy przed odegraniem tej drastycznej sceny
ktoś z tobą o tym rozmawiał, ustalał, że przerywacie, kiedy
poczujesz się źle?
— Były
ustalenia, produkcja bardzo dbała o mój komfort. Gdyby coś było
nie tak miałam to od razu zgłaszać. Po tej scenie każdy do mnie
podchodził i pytał, czy wszystko jest okej. Bardzo się
zaangażowałam w tę sytuację. Po serii tych wszystkich dramatów -
gwałcie i po gwałcie - chciałam, żeby ten wątek się już
skończył. Byłam nim mocno zmęczona i zdołowana. Ten wątek nie
był mi obojętny. Poza tym takie sceny - jeśli chce się je zagrać
jak najlepiej na miarę swoich możliwości - nie przychodzą łatwo.
To nie jest tak, że natychmiast po scenie te emocje mnie opuszczają.
Potrzeba skupienia i zaangażowania się w to. Przez cały czas
grania tego wątku te wszystkie uczucia we mnie były - i służbowo
i prywatnie. Gdybym schodząc z planu całkiem się odcięła od tych
emocji, ciężko byłoby mi na drugi dzień wrócić na plan i tak
samo w to wejść.
Fot. Natalia Zakrocka |
— W scenie, w której Eliza przyznaje się Sandrze, że została zgwałcona padają słowa “To była moja wina”. Taki wątek w serialu może być pomocny w docieraniu do kobiet, które się obwiniają o to, że zostały skrzywdzone?
—
Wydaje
mi się, że tak. Kobiety bardzo często się obwiniają, także w
życiu codziennym. Po tym odcinku dostawałam dużo maili i
wiadomości od zgwałconych dziewczyn. Nie za bardzo wiedziałam, jak
na nie odpisać… Pisały mi, że tak samo się czuły i tak samo
reagowały. Niestety bardzo ciężko było mi odpisać coś
odpowiedniego w tej sytuacji, ponieważ ja grałam, a te dziewczyny
naprawdę zostały skrzywdzone. Te listy naprawdę mroziły krew w
żyłach.
— W
tym wątku pojawiło się dużo łez u twojej postaci. Jak aktorka
płacze na planie?
— Mam
jedną metodę na płacz. Jeśli tego nie czuję i nie chcę tego
robić - nigdy nie udaję. Moje łzy są zawsze szczere. Albo poczuję
tak mocno to, co gram albo przypominam stan, w którym jest mi źle.
Ciężko to wytłumaczyć. Albo się tak wkręcisz, bo jesteś na
tyle wrażliwą osobą, że uwierzysz w te uczucia albo nie. Bywają
gorsze dni, w których ciężko mi wprowadzić się w ten stan. Można
pracować na swoich trudnych emocjach i traumach życiowych, ale to
jest trudniejsze, bo ciężko się po tym pozbierać.
—
Łatwiej
płakać czy być w euforii?
— Mam
dużą łatwość płaczących scen. Niektórzy pytają mnie, jak to
robię. Ale euforię też mi łatwo zagrać.
— Czyli
jesteś wrażliwcem.
— Tak,
co daje to, że łatwiej jest grać, ale za to w życiu jest trudniej
(śmiech).
— Na
koniec mam jeszcze specjalne pytanie do ciebie. Nie da się być na
scenie, nie będąc jednocześnie chociaż małą częścią
show-biznesu. Jaki przekaz dajesz swoją obecnością w
show-biznesie?
—
Ludzie
często postrzegają aktorów jako “gwiazdy”. A jak ktoś mi
mówi, że jestem gwiazdą to szczerze się zawstydzam. Nie czuję
się gwiazdą. Jestem tylko m.in. Elizą z “Na Wspólnej”, ale
gdybym była w “topie” aktorów też bym tego nie czuła! Nie
trzeba mnie specjalnie traktować. Poza tym jest to po prostu
niewygodne.
Niektórzy
uważają aktora za Bóg wie kogo, a przecież ja jestem zwykłym
człowiekiem. Mam zwykłe problemy i jutro mogę równie dobrze iść
pracować na zmywak, bo nie będę miała za co żyć. Wiadomo jak
jest w zawodzie aktora. Więc jak ktoś postrzega mnie jako gwiazdę,
to robi mi tym samym ogromny ciężar. Bo jak Eliza z “Na Wspólnej”
może iść pracować na zmywak, skoro wcześniej pozowała na
ściance? Kiedyś nie miałam pieniędzy i pojechałam pracować do
Anglii jako kelnerka. I wiesz co? Szukałam miejsca, w którym nie
będzie Polaków, żeby uniknąć sytuacji, w których będzie mi
głupio. Nie mam żadnego problemu z tym, żeby w każdym momencie
pójść pracować fizycznie, to nie jest żadna hańba. Chodzi tylko
o to, że ludzie potrafią zareagować na to jak na coś dziwnego, co
tym samym wprowadza mnie w zakłopotanie. Pamiętam, że nie chciałam
wtedy (w Anglii) narażać się na krępujące pytania.
Moim
przekazem jest więc to, że chciałabym, żeby nas - aktorów
traktować po prostu normalnie. Żeby nikt nie postrzegał mnie jako
gwiazdy, bo z taką presją sławy i pieniędzy ciężko jest żyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz