piątek, 20 lipca 2018

Wywiad z Katarzyną Chorzępą: Aktorzy to zwykli ludzie, nie muszą być traktowani jak gwiazdy

Katarzyna Chorzępa to aktorka, która z chęcią podejmuje wyzwania na scenie i przed kamerą. Nie przeraża jej radykalna zmiana wizerunku, jeśli rola i postać są intrygujące i warte poświęcenia. Często można zobaczyć ją na m.in. deskach teatrów, jednak wiele osób mocno kojarzy ją z rolą Elizy Cieleckiej z serialu “Na Wspólnej”. Kilka miesięcy temu jej serialowa bohaterka przeżyła dramat, który z powodu wczucia się w sytuację okazał się być też trudnym czasem dla aktorki. Teraz Katarzyna w rozmowie z dziennikarką Eweliną Zdancewicz-Pękalą opowiada o przełamywaniu barier i odpowiedzialności aktora za graną postać.


Fot. Natalia Zakrocka
Zawsze chciałaś być aktorką?
Nie, zawsze byłam bardzo zamkniętym i nieśmiałym dzieckiem. Wszelkie wystąpienia publiczne mocno mnie stresowały, nigdy nie myślałam o aktorstwie. Jednak okazało się, że świetnie radzę sobie w przedstawieniach szkolnych. Choć dobrze mi to szło, to jeszcze wtedy nie miałam poczucia, że to jest “to”. Poza tym im byłam starsza, tym bardziej zamknięta w sobie się stawałam.

Początki musiały być więc ciekawe…
Były bardzo trudne! Musiałam się mocno przełamywać, ale jednocześnie występowanie sprawiało mi dziką przyjemność.

Gdzie po raz pierwszy zaczęłaś występować “na poważnie”?
Pochodzę spod Rzeszowa, najpierw więc trafiłam do kółka teatralnego w Teatrze Maska w Rzeszowie. Pierwszy dzień w teatrze pamiętam bardzo dokładnie… Grzegorz Pawłowski, który prowadził kółko na pierwszych zajęciach kazał mi wyjść na scenę i udawać małpę. Musiałam to zrobić będąc taka “pozamykana”, a w dodatku przy tych wszystkich obcych ludziach! Nie chciałam się skompromitować, więc to zrobiłam. Ale od razu po tym poszłam do toalety i popłakałam się ze stresu. Mimo tego czułam, że chcę brnąć w to dalej.

Są zawody, które się po prostu wykonuje - można to robić albo nie. Co takiego jest w aktorstwie, że nie da się tego traktować jak pracy, którą da się porzucić z dnia na dzień? Człowiek, który wykonuje zawód artystyczny zazwyczaj czuje wręcz przymus, żeby robić właśnie to...
Wiem, co masz na myśli. Próbowałam wielu rzeczy i zastanawiałam się, czy lepiej nie zrezygnować z aktorstwa. Jednak nic nie było odpowiednie - praca w innych zawodach to była dla mnie męka. Gdybym teraz nie mogła grać, to pewnie wykonywałabym najprostsze czynności - np. sprzątanie. Po prostu nie miałoby dla mnie znaczenia, co będę robić. I tak bym była nieszczęśliwa.

Masz ogromne szczęście, bo robisz to, co kochasz.
Tak i jest to dla mnie najważniejsze. Pamiętam, jak moja mama kiedyś powiedziała: “Co wy aktorzy macie takiego, że jak idziecie do pracy, to jesteście tacy zadowoleni? Ja jak idę do pracy, to jestem wkurzona, a wy tacy szczęśliwi”. (śmiech)
I to właśnie jest “to”. Kiedy idę do pracy, jestem szczęśliwa.

Każda praca ma swoje wady i zalety. Niektórzy aktorzy mówią o barierach, które z trudem przełamują - nagość w filmie, sceny erotyczne itp. Jakie bariery ty pokonywałaś do tej pory albo z jakimi się mierzysz?
Nagość nie sprawia mi problemu, przynajmniej nie w taki sposób, żeby nie dało rady tego przełamać. Jeśli chodzi o to, z czym byłoby mi się ciężko mierzyć to trudno jest wspomnieć o konkretnej sytuacji. Chodzi o to, że może mi się wydawać, że jakąś rolę zagram bez problemu, ale gdyby przyszło co do czego okazałoby się, że mam pewne bariery czy zablokowania. Na pewno takie rzeczy są, ale one pojawiają się w trakcie pracy. I to też jest fajne w moim zawodzie: nie ma w nim rutyny. Tu zawsze szuka się czegoś nowego i fajnie, jak pojawiają się bariery - wtedy możesz szukać siebie, tej “innej” siebie niż ta, którą znasz i grasz na co dzień.

Aktorzy zawsze szukają czegoś nowego też w swoim wyglądzie, kiedy przygotowują się do ról. Niektórzy drastycznie chudną lub tyją, kobiety potrafią ogolić się na łyso, czyli z własnej woli pozbawić się atrybutu kobiecości. Jest jakaś fizyczna zmiana, na jaką byś się nie zgodziła dla roli?
Nie ma takiej. Jeżeli byłaby to rola, którą czuję i którą chcę zagrać, to nie miałabym problemu z żadną fizyczną zmianą. Mogę się ogolić na łyso, przytyć, schudnąć.

Ale teraz pewnie zmiany wizerunku i tak musisz konsultować z producentami serialu “Na Wspólnej”? Od lat grasz w końcu Elizę Cielecką.
Jeśli mam kontynuację w zdjęciach to nie mogę nawet za bardzo obciąć włosów. W końcu dziwnie by wyglądało, gdybym w tym samym odcinku w jednej scenie miała długie, a w drugiej krótkie włosy. Jednak gdyby trafiła się ważna dla mnie rola, która wymagałaby dużej zmiany wizerunku, to na pewno wiedziałabym o tym dużo wcześniej. Myślę, że produkcja “Na Wspólnej” (która jest bardzo przychylna) wzięłaby to pod uwagę i raczej wyraziliby na to zgodę.

Aktorstwo wpływa więc na życie prywatne nawet w takich szczegółach.
Czasem bywa to tylko nieco trudne, bo chcę podciąć włosy i muszę czekać na moment, w którym będę mogła to zrobić.

Pewnie zdążyłaś przez cały ten czas zżyć się ze swoją postacią, Elizą?
Tak. Poza tym postać Elizy ma też dużo moich cech.

A Eliza to szalona dziewczyna!
(śmiech) Rzeczywiście jest tak, że Eliza sobie na więcej pozwala. Jest wredniejsza, bardziej pyskata. Ja w życiu prywatnym się hamuję - nie lubię robić komuś przykrości, bo wiem że to boli i nie chciałabym, żeby to do mnie wróciło. A jako Eliza mogę pozwalać sobie na wszystko, w końcu to jest tylko gra, więc nikomu nie robię przykrości. Jednak wkładam w to cały swój charakter i to wciąż jestem cała ja. Można się wyżyć! (śmiech)

Poza scenami, w których pokazujesz charakter było też sporo takich, w których musiałaś pokazać strach, załamanie i rozpacz. Tak było m.in. w scenie gwałtu i innych ujęciach dotyczących tej sytuacji. Jak się wtedy czułaś? Czy przed odegraniem tej drastycznej sceny ktoś z tobą o tym rozmawiał, ustalał, że przerywacie, kiedy poczujesz się źle?
Były ustalenia, produkcja bardzo dbała o mój komfort. Gdyby coś było nie tak miałam to od razu zgłaszać. Po tej scenie każdy do mnie podchodził i pytał, czy wszystko jest okej. Bardzo się zaangażowałam w tę sytuację. Po serii tych wszystkich dramatów - gwałcie i po gwałcie - chciałam, żeby ten wątek się już skończył. Byłam nim mocno zmęczona i zdołowana. Ten wątek nie był mi obojętny. Poza tym takie sceny - jeśli chce się je zagrać jak najlepiej na miarę swoich możliwości - nie przychodzą łatwo. To nie jest tak, że natychmiast po scenie te emocje mnie opuszczają. Potrzeba skupienia i zaangażowania się w to. Przez cały czas grania tego wątku te wszystkie uczucia we mnie były - i służbowo i prywatnie. Gdybym schodząc z planu całkiem się odcięła od tych emocji, ciężko byłoby mi na drugi dzień wrócić na plan i tak samo w to wejść.

Fot. Natalia Zakrocka

W scenie, w której Eliza przyznaje się Sandrze, że została zgwałcona padają słowa “To była moja wina”. Taki wątek w serialu może być pomocny w docieraniu do kobiet, które się obwiniają o to, że zostały skrzywdzone?
Wydaje mi się, że tak. Kobiety bardzo często się obwiniają, także w życiu codziennym. Po tym odcinku dostawałam dużo maili i wiadomości od zgwałconych dziewczyn. Nie za bardzo wiedziałam, jak na nie odpisać… Pisały mi, że tak samo się czuły i tak samo reagowały. Niestety bardzo ciężko było mi odpisać coś odpowiedniego w tej sytuacji, ponieważ ja grałam, a te dziewczyny naprawdę zostały skrzywdzone. Te listy naprawdę mroziły krew w żyłach.

W tym wątku pojawiło się dużo łez u twojej postaci. Jak aktorka płacze na planie?
Mam jedną metodę na płacz. Jeśli tego nie czuję i nie chcę tego robić - nigdy nie udaję. Moje łzy są zawsze szczere. Albo poczuję tak mocno to, co gram albo przypominam stan, w którym jest mi źle. Ciężko to wytłumaczyć. Albo się tak wkręcisz, bo jesteś na tyle wrażliwą osobą, że uwierzysz w te uczucia albo nie. Bywają gorsze dni, w których ciężko mi wprowadzić się w ten stan. Można pracować na swoich trudnych emocjach i traumach życiowych, ale to jest trudniejsze, bo ciężko się po tym pozbierać.

Łatwiej płakać czy być w euforii?
Mam dużą łatwość płaczących scen. Niektórzy pytają mnie, jak to robię. Ale euforię też mi łatwo zagrać.

Czyli jesteś wrażliwcem.
Tak, co daje to, że łatwiej jest grać, ale za to w życiu jest trudniej (śmiech).

Na koniec mam jeszcze specjalne pytanie do ciebie. Nie da się być na scenie, nie będąc jednocześnie chociaż małą częścią show-biznesu. Jaki przekaz dajesz swoją obecnością w show-biznesie?
Ludzie często postrzegają aktorów jako “gwiazdy”. A jak ktoś mi mówi, że jestem gwiazdą to szczerze się zawstydzam. Nie czuję się gwiazdą. Jestem tylko m.in. Elizą z “Na Wspólnej”, ale gdybym była w “topie” aktorów też bym tego nie czuła! Nie trzeba mnie specjalnie traktować. Poza tym jest to po prostu niewygodne.

Niektórzy uważają aktora za Bóg wie kogo, a przecież ja jestem zwykłym człowiekiem. Mam zwykłe problemy i jutro mogę równie dobrze iść pracować na zmywak, bo nie będę miała za co żyć. Wiadomo jak jest w zawodzie aktora. Więc jak ktoś postrzega mnie jako gwiazdę, to robi mi tym samym ogromny ciężar. Bo jak Eliza z “Na Wspólnej” może iść pracować na zmywak, skoro wcześniej pozowała na ściance? Kiedyś nie miałam pieniędzy i pojechałam pracować do Anglii jako kelnerka. I wiesz co? Szukałam miejsca, w którym nie będzie Polaków, żeby uniknąć sytuacji, w których będzie mi głupio. Nie mam żadnego problemu z tym, żeby w każdym momencie pójść pracować fizycznie, to nie jest żadna hańba. Chodzi tylko o to, że ludzie potrafią zareagować na to jak na coś dziwnego, co tym samym wprowadza mnie w zakłopotanie. Pamiętam, że nie chciałam wtedy (w Anglii) narażać się na krępujące pytania.

Moim przekazem jest więc to, że chciałabym, żeby nas - aktorów traktować po prostu normalnie. Żeby nikt nie postrzegał mnie jako gwiazdy, bo z taką presją sławy i pieniędzy ciężko jest żyć.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz